piątek, 2 października 2015

Rozdział dwunasty

Proszę o przeczytanie notki pod rozdziałem.  
Miłego czytania! x
  
Alex

Siedzieliśmy z Justinem na ostatnim piętrze starej opuszczonej fabryki już kilka godzin. Było już ciemno. Jedyne światło dawały oświetlone budynki i latarnie 
na ulicach. 
Widok z góry był naprawdę niesamowity. 
Siedziałam pomiędzy nogami chłopaka opierając się plecami o jego tors, 
a on obejmował mnie w pasie. 
Dzięki temu nie odczuwaliśmy niskiej temperatury, która panowała na dworze. 
Czas mijał nam bardzo szybko i przyjemnie. 
Rozmawialiśmy o wszystkim, często sobie żartowaliśmy. 
To jeden z najlepszych dni w moim życiu. 
Ziewnęłam cicho wtulając się bardziej w tors Justina senna. 
- Śpiąca jesteś? - chłopak pogładził mnie po brzuchu opierając podbródek o moje ramię. 
- Troszkę tak. - powiedziałam patrząc na widok przed sobą. 
- To wracajmy, co? Robi się co raz zimniej. Nie chce, żebyś się rozchorowała. 
Uśmiechnęłam się delikatnie przez to, że Justin jest taki opiekuńczy.  
- Nie chce wracać, bo tak mi tu z Tobą dobrze, ale masz rację. Powinniśmy wracać, bo się rozchorujemy i nie będziemy się widywać. 
- No właśnie. Mądra dziewczynka z Ciebie. - wstał i podał mi dłoń, żeby pomóc mu wstać. 
Złapałam za nią i wstałam. Otrzepałam spodnie jedną dłonią, a drugą trzymałam dłoń Justina. 
- Następnym razem ja Ci otrzepie tyłeczek. - zachichotał i splótł nasze palce razem. 
- Wiem, że o tym marzysz. - zachichotałam i spojrzałam na chłopaka. 
- Tak, to moje marzenie, a marzenia trzeba spełniać. - poruszył sugestywnie brwiami patrząc na mnie. 
Zaśmiałam się. 
- Niby tak. Może kiedyś je spełnisz. 
- To kiedyś będzie niedługo. - uśmiechnął się głupkowato. - Chodź mała. 
Z uśmiechem ruszyliśmy do schodów. 
Weszliśmy do ciemnego budynku. Wzdrygnęłam się widząc całkowitą ciemność. Ścisnęłam mocniej dłoń Justina.  
- Ej, nie bój się. Jestem tutaj. - pogładził kciukiem wierzch mojej dłoni i przyciągnął mnie do siebie. 
- To miejsce nocą jest przerażające. - mruknęłam cicho trzymając mocno chłopaka za dłoń.  
On się zaśmiał cicho i wziął mnie na ręce. 
- Ej, co Ty robisz? - zachichotałam cicho i oplotłam nogami Justina w pasie, 
a rękoma objęłam jego szyję. 
- Teraz już się nie boisz? - uśmiechnął się. 
- Teraz już nie. - wtuliłam się w niego, a on schodził po schodach trzymając mnie. 
Po chwili byliśmy na dole.  
- Już możesz mnie postawić. - spojrzałam na Justina przez co załapaliśmy kontakt wzrokowy. Jego twarz oświetlała uliczna lampa przez co wyglądał naprawdę idealnie, a jego oczy przybrały taki śliczny kolor. 
- Nie mogę i nie chce Cię postawić. Zaniosę Cię aż pod same drzwi Twojego domu. - patrzył w moje oczy z uśmiechem. 
- Jesteś przecudowny. - musnęłam jego policzek z uśmiechem. 
- Dziękuję maleńka.  
Zachichotałam cicho i wtuliłam się w niego, a on zaczął iść w kierunku przystanka 
z którego jeździł autobus do mojego domu. 
Po chwili byliśmy na przystanku. Za kilka minut mieliśmy mieć autobus.  
- Spotkamy się jutro? - zapytałam Justina, a on westchnął cicho.  
- Mam rodzinny obiad na którym wypadałoby, żebym był. Przepraszam mała.  
Spojrzałam na niego i pogładziłam plecy. 
- Hej, nic się nie dzieje. Rozumiem to i mam nadzieję, że dobrze spędzisz jutrzejszy dzień. - musnęłam policzek chłopaka.  
- Dziękuję, na pewno spędzę go dobrze. A Ty jakieś plany masz? 
- Nie, raczej nie. - uśmiechnęłam się delikatnie.  
Justin cmoknął mnie w czoło, a w tym czasie podjechał na przystanek. 
Chłopak trzymając mnie dalej wszedł do autobusu i kupił nam bilety, które potem skasowaliśmy. Justin usiadł na samym końcu autobusu. Przez to, że mnie trzymał siedziałam na nim okrakiem.  
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się kiedy zauważyłam, że na mnie patrzysz. 
- Masz prześliczne oczy. - uśmiechnął się do mnie patrząc w moje oczy. 
- Dziękuję, Ty też. - uśmiech nie schodził z mojej twarzy. 
- Uśmiech też masz prześliczny. Ogólnie to cała jesteś przepiękna. - pogładził kciukiem mój policzek patrząc na mnie. 
Zarumieniłam się delikatnie przez jego słowa i dotyk. 
- Dziękuję. Nigdy nikt mi nie powiedział tak miłych ów. - uśmiechnęłam 
się delikatnie. - A Ty jesteś bardzo przystojny.  
- Cieszę się, że jestem pierwszym, który Ci to mówi, księżniczko. - przytulił mnie 
do siebie - Dziękuję. - uśmiechnął się. 
Wtuliłam się w niego z uśmiechem. 
Miałam zarumienione policzki przez to jak mnie nazwał. 
To było bardzo miłe i słodkie. 
Tak wspaniale czuję się przy tym chłopaku. Mam wrażenie, że znam go od wielu lat. W sumie to znam go już długo, ale tylko z widzenia. 
Teraz będziemy się co raz bardziej poznawać. 
Chce mieć go teraz ciągle obok siebie albo pisać z nim przez cały czas. 
Może to jest egoistyczne, ale nie potrafię wyobrazić sobie dnia bez rozmawiania 
z moim Aniołkiem. 

Justin

Trzymałem moją małą księżniczkę na moich kolanach tuląc ją do siebie. 
Ona jest taka słodka, a kiedy się rumieni wygląda tak strasznie uroczo, że mam ją ochotę schrupać.  
- Tak słodziutko wyglądasz kiedy się rumienisz, mała. - wyszeptałem do jej ucha 
z uśmiechem i poczułem jak chichoczę w mój tors i prawdopodobnie rumieni 
się jeszcze bardziej. 
- Dziękuję, ale wyglądam jak burak gdy się rumienie albo i pomidor. - mruknęła, 
ale w jej głosie było słychać rozbawienie.  
Zaśmiałem się cicho. 
- Przesadzasz Alex. Mi się tam podobają Twoje rumieńce i możesz być pewna, 
że często będę sprawiać, że na Twojej twarzy będą się one pojawiać. - uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na dziewczynę, która patrzyła na mnie zmrużonymi oczami. Chciała wyglądać groźnie, ale wyglądała jeszcze słodziej. 
- Nawet nie próbuj Bieber. - patrzyła na mnie. 
- Mm, moje nazwisko w Twoich ustach brzmi bardzo dobrze. - poruszyłem zabawnie brwiami. - Wiesz gdzie chciałbym usłyszeć moje nazwisko z Twoich ust? - wymruczałem do jej ucha. 
Alex przygryzła wargę zerkając na mnie. 
- Tak wiem. Ja pod Tobą i te sprawy. - wyszeptałam. 
Zamruczałem cichutko do jej ucha. 
- Dokładnie tak kochanie, ale nie rozmawiajmy o tym, bo jak ja sobie potem poradzę, co? - bawiłem się jej włosami. 
- Masz rację misiu pysiu. No nie wiem jak sobie z tym radzisz. - szepnęła. 
- Czasami wiesz sam sobie radze. - wyszeptałem do jej ucha. 
Może to i dziwne, ale dalej byłem prawiczkiem. 
Nigdy nie czułem czegoś do dziewczyny i jej też nigdy nie miałem, nie byłem też zakochany. Niby dziewczyny interesują się z mną. Owszem czasem obejrzę się za jakąś dziewczyną no, ale przecież jestem nastoletnim chłopakiem i to leży w mojej naturze.  
Alex jest słodka i urocza, ale też mnie pociąga. Podoba mi się bardzo. 
Jest naprawdę piękna i seksowną dziewczyną. 
- Naprawdę sam sobie radzisz? - zmarszczyła brwi jakby była w szoku. 
- Tak malutka. Nie robiłem tego jeszcze. - szepnąłem. 
- Wow, jestem naprawdę zdziwiona. Taki przystojny chłopak, za którym dziewczyny się ciągle oglądają, a dalej tego nie zrobiłeś. To niesamowite. - uśmiechnęła 
się patrząc na mnie. 
Uśmiechnąłem się. 
- Cieszę się, że tak uważasz. To bardzo miłe. - musnąłem jej policzek. 
- Jesteś wspaniałym chłopakiem, Justin. - pogładziła mnie po policzku, a ja uśmiechnąłem 
się przez jej dotyk. 
- A Ty wspaniałą dziewczyną, Alex. - musnąłem jej policzek i przytuliłem mocniej 
do siebie, a ona wtuliła się we mnie. W takim uścisku i w przyjemnej ciszy trwaliśmy przez kilka minut aż do przystanku na którym musieliśmy wysiąść aby Alex mogła pójść do domu.  
Wstałem trzymając dalej dziewczynę kiedy ona tuliła się do mnie. 
Cmoknąłem ją w czoło kiedy wyszedłem z autobusu. Chciała ze mnie zejść, ale ja trzymałem ją mocno, żeby tego nie zrobiła. 
- Nie puszczę Cię, mała.  
- Dlaczego? - spojrzała na mnie mrużąc oczy. 
- Bo będę nosić moją małą księżniczkę tyle ile mi się będzie chciało. - mruknąłem. 
Pomimo tego, że na dworze było ciemno i delikatnie światło dawały lampy uliczne to i tak dostrzegłem delikatny rumieńce na twarzy dziewczyny. 
- Jestem Twoją małą księżniczką? - szepnęła niepewnie przygryzając dolną wargę. 
Podobało mi się to, że żartujemy sobie, jest luźna atmosfera, a zaraz Alex 
się zawstydza i wtedy jest taka urocza. 
- Tak, jesteś. - cmoknąłem ją w czubek głowy idąc w kierunku jej domu,  
którego adres podała mi dużo wcześniej. Zauważyłem, że mieszkamy od siebie jakieś 15 minut drogi na piechotę. To duży plus, bo samochodem będę u niej szybciej, 
a ścigaczem zajmie mi to bardzo krótką chwilę. 
- To tutaj. - Alex wskazała duży, ładny dom. 
- Musimy się już pożegnać. - zrobiłem smutną minę. - Nie chce Cię zostawiać.  
Dziewczyna spojrzała na mnie. 
- Ja Ciebie też nie, ale musimy się rozdzielić. Zobaczymy się 
w poniedziałek w szkole. - pogładziła mój policzek kciukiem i czule musnęła moje czoło. 
Westchnąłem cicho stawiając ją na ziemi. 
- Będę tęsknić maleńka. - przytuliłem ją mocno. 
- Ja za Tobą też Jay. - szepnęła wtulając się we mnie.  
Uśmiechnąłem się delikatnie przez to jak mnie nazwała. 
- Śpij dobrze i śnij o mnie. - wyszeptałem. 
Ktoś widząc nas mógł śmiało pomyśleć, że jesteśmy parą i szczerze mówiąc  
nie przeszkadzałoby mi to ani trochę. 
- Będę na pewno, ale Ty też śnij o mnie. 
- Dobrze, będę śnił o Tobie.  
Alex odsunęła się ode mnie z uśmiechem. 
- Jak będziesz w domu masz mi napisać sms'a. - pogroziła mi palcem szukając czegoś w torebce. 
- Tak jest, mamo! - zasalutowałem rozbawiony. 
Zaśmiała sie i spojrzała na mnie.  
- Dopiero byłam Twoją żoną.  
- Nadal nią jesteś. - zaśmiałem się patrząc na nią. 
- No to super. Do poniedziałku. Papa mężu. - zaczęła otwierać drzwi kluczem patrząc na mnie. 
- Pa żono moja. Do zobaczenia. - pomachałem jej, a ona mi odmachała.  
Kiedy zniknęła za drzwiami swojego domu ruszyłem z uśmiechem w kierunku mojego domu chowając dłonie do kieszeni. 
To zdecydowanie jeden z najlepszych dni w całym moim życiu. 
Mam nadzieje, że będzie jeszcze takich, a nawet lepszych wiele. 

Alex

Zamknęłam drzwi od domu na klucz i oparłam się o drzwi z szerokim uśmiechem 
na twarzy. 
Nigdy jeszcze nie byłam taka szczęśliwa jak dzisiaj. 
Myślałam, że kiedy dowiedzieliśmy się razem z chłopakiem kim naprawdę jesteśmy to byłam prawie pewna, że nic z tego nie wyjdzie. Jak się okazało w swoim towarzystwie poczuliśmy się naprawdę dobrze. Rozmawialiśmy tak luźno jak 
na Twitterze. 
Justin to mój dar od Boga. Nic nie dzieję się bez przyczyny. 
Po ciemku poszłam do pokoju. Mama jeszcze nie wróciła do domu. 
Zostawiłam na biurku swoje rzeczy, wzięłam piżamę i udałam się do łazienki. Tam wzięłam długi prysznic, a gdy byłam gotowa do spania poszłam do pokoju 
i położyłam się na łóżku. Wzięłam telefon i zobaczyłam, że dostałam wiadomość 
od Justina. 

"jestem już w domu, mała. kolorowych snów x"  

Uśmiechnęłam się i odpisałam mu. 

"to dobrze, duży. słodkich snów x" 
Weszłam na Twittera i napisałam tweeta  

"najlepszy dzień w moim życiu" 

Zablokowałam telefon i schowałam go pod poduszkę. Wstałam i wzięłam z biurka misia od Justina. Wróciłam na łóżko, okryłam się kołdrą, przytuliłam misia, 
a twarz wtuliłam w poduszkę. 
Od kiedy znam Justina moje życie uległo pozytywnej zmianie. 
On mnie uszczęśliwia i on jest moim szczęściem. 
Mam nadzieję, że będzie to trwało jeszcze długo. 
Zasnęłam po chwili z uśmiechem na ustach myśląc o chłopaku, który był moim ratunkiem i lekiem na całe zło tego okropnego świata.  

Niedziele minęła mi dość szybko. Powtórzyłam ostatnie lekcje z matematyki, 
bo z pewnością nauczycielka mnie zapyta. 
Nawet udało mi się zjeść śniadanie z mamą. Niestety nie trwało ono zbyt długo, 
ale dobre i to. 
Nie będę narzekać. 
Oczywiście pisałam też z Justinem. Był na obiedzie u babci i dobrze spędzał czas 
z rodziną. Mam nadzieje, że i ja kiedyś będę miała taki rodzinny obiad. 
Może niedługo mama znajdzie dla mnie chwile czasu. Mogłoby być naprawdę fajnie. 

Wyszłam z domu i skierowałam się w kierunku szkoły. Justin napisał mi chwile wcześniej, że nie może po mnie przyjść, bo obudził się później niż powinien. 
Trochę się bałam tego jak ludzie zareagują na to, że rozmawiamy. 
Zawłaszcza szkolna elitka. Z resztą mam przy sobie Justina i to jest najważniejsze. 
Może przy nim stanę się silniejsza. Kto wie? 
Miałam naprawdę dobry humor. 
Dalej w mojej głowie przewijały się obrazy z sobotniego spotkania z chłopakiem. 
Nie mogę się doczekać aż przytulę się 
do chłopaka i poczuje się bezpiecznie w jego ramionach jak na ostatnim spotkaniu. 
Chociaż przy tym chłopaku zawsze można czuć się bezpiecznie. 
Pomimo tego, że w szkole jest bardzo tajemniczy co może wnioskować, 
że jest chłodną osobą tak nie jest. Jest najmilszą osobą jaką poznałam. 
Na pewno ma jakieś wady, ale on przecież też jest człowiekiem i każdy je ma. 
Nie ma ludzi idealnych i nigdy nie będzie. Może ktoś mieć swój własny ideał, 
ale pomimo tego, że ktoś ma wszystkie cechy jak na nasz potencjalny ideał zawsze będzie miał coś co może nam w tej osobie nie pasować. 
Takie jest życie i musimy to zaakceptować, jeśli chcemy być przy tej drugiej 
jak najdłużej. Nieważne jest to czy chodzi o znajomych, przyjaciół czy swoją drugą połówkę. 
Powinniśmy w końcu zacząć akceptować wady innych osób. 

Zamyślona weszłam do szkoły. Byłam zdziwiona, że przy ścianach stoi dużo osób 
i na coś patrzy śmiejąc się przy tym. 
Zauważyłam, że większość osób wytyka mnie palcami i się śmieje. 
Nie miałam pojęcia o co chodzi. 
 Gdy chciałam otworzyć swoją szafkę dostrzegłam coś przez co zamarłam. 
Było to zdjęcie na którym byłam ja i Justin. Wyglądało to jakbym w ustach miała jego przyrodzenie. Zdjęcie musiało być zrobione przez kogoś w McDonaldzie i było dobrze przerobione. Był na nim napis : "Najlepszy lodzik tylko u Alex. Zapraszamy!"
Przełknęłam ślinę, a oczy mi się zaszkliły. 
Miałam już naprawdę dość. 
Dlaczego komuś zależy na ośmieszeniu mnie? 
Dlaczego kiedy powoli jest już dobrze ktoś sprawia, że znów jest źle?  
Kiedy łzy zaczęły lecieć mi po twarzy, a ludzie zwracali większą uwagę na mnie, szturchali mnie i głośniej się śmiali nie wytrzymałam i wybiegłam zapłakana 
ze szkoły nie patrząc przed siebie przez to wpadłam na jakąś osobę. 
Tak bardzo nienawidzę swojego życia.

------------------------------------------------------------------------------
 No więc mamy kolejny rozdział. 
To najdłuższy jaki do tej pory pojawił się na blogu. 
Mam nadzieje, że będę dodawać jeszcze dłuższe. To zależy już tylko od Was. 

Co myślicie o rozdziale? 
Pojawiła się pierwsza większa drama, w końcu cały czas nie może być słodko. 

Jestem trochę zawiedziona. 
Pod ostatnim rozdziałem pojawiło się tylko 5 komentarzy, 
a o rozdziale poinformowałam 40 osób. Rozdział dziesiąty skomentowało aż 21 osób
 i to naprawdę dało mi wtedy wielką motywacje. 
Dla Was to tylko chwila, żeby zostawić komentarz.

Jeszcze raz proszę, żeby każdy kto przeczytał ten rozdział skomentował go.

Rozdział trzynasty pojawi się w następny piątek, jeśli pod tym będzie 12 komentarzy.

Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach może napisać swój user 
pod rozdziałem lub w zakładce INFORMOWANI.

Rozdział dedykuję Oli ;)